Oto mój aktualny zapas trzymanych w pracy kosmetyków. Nie noszę ich w torebce, bo zapewne zapomniałabym przełożyć w chwili zmiany. Poza tym jednak swoje ważą. Wybczcie jakość zdjęcia, mój telefon nie radzi sobie najlepiej z robieniem zdjęć.
Kremy do rąk to podstawa w klimatyzowanym biurze, zwłaszcza gdy na dworze zimno/gorąco. Neutrogeny używałam zimą w czasie siarczystych mrozów, prawdziwy cudotwórca. Producent chwali się na opakowaniu wydajnością, tubka 50ml ma starczyć na 200 zastosowań. Nie sprawdzałam czy to prawda, ale przez trzy miesiące zużyłam mniej niż połowę tubki. A przy tym krem nie zostawia tłustej warstwy na skórze, błyskawicznie się wchłania i naprawdę przynosi ulgę. Nie ma zapachu.
Ziajki używam, gdy moja skóra potrzebuje pomocy, ale sytuacja nie jest dramatyczna. Uwielbiam jej zapach, zresztą lubię wszystkie kremy do rąk tej firmy(poza oliwkowym) i często je zmieniam. Wchłania się szybko, skóra po zastosowaniu jest miękka i pięknie pachnie. Nie mam zmarszczek na dłoniach, więc nie mogę ocenić, czy krem na to pomaga
Mgiełka do ciała Avon- kupiłam ją w zeszłym roku, nie wiem czy nadal jest dostępna. Używam jej do szybkiego odświeżenia. Pachnie ładnie, niezbyt słodko, alkohol czuć dopiero pod koniec. Zapach nie utrzymuje się zbyt długo na skórze, ale nie oczekiwałam tego . Nie kupię jej ponownie, ale zużyję bez przykrości.
Poza tym, zawsze mam przy sobie balsam do ust w sztyfcie, ale opakowanie jest w strasznym stanie. Zerwałam naklejkę, więc nie wiem nawet co to za zwierz.
Czy macie kosmetyki, których używacie tylko w pracy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz