Jest
późny wieczór, ja czekam aż Shatterer* się objawi, i żeby
odegnać senność postanowiłam napisać notkę o moim szaleństwie
w Rossmannie.
W
sumie byłam w drogerii dwa razy. Miałam zamiar być trzy, ale tłum
odstraszył mnie od ostatniej wycieczki. Pierwsza wizyta była
rozsądna. Potrzebowałam nowego żelu do twarzy na gwałt (przyczyna
TU). A skoro promocja to kupiłam jeszcze serum o którym od dawna
myślałam i jeden z lakierów z kolekcji Wibo. Na kolorówkę nawet
nie spojrzałam.
![]() |
Jako tło podręcznik do gry Wolsung. Nudne zakupy, żel do mycia twarzy, serum do cery dojrzałej i lakier z blogerskiej kolekcji Wibo - 6 Roziskrzone Niebo |
Drugi
raz wpadłam do Rossmanna czekając na autobus do stolicy. Potrzebny
mi był tusz do rzęs, chciałam też kupić przynajmniej jedną ze szminek L'Oreala. I przetestować nową
wersję Healthy Mix. Oraz Rimmela, który ma tyle pozytywnych
recenzji. Wyszłam więc obładowana jak mały wielbłąd.
![]() |
Od lewej: Manhattan Volcano Explosive Volume Mascara, Bourjois Healthy Mix 51 Light Vanilla, Rimmel Wake me up 100 Ivory oraz L'Oreal Caresse 201 Flirty Violet. Ponownie Wolsung jako tło. |
Póki
co, przetestowałam szminkę, jest super! Z serum też jestem
zadowolona, a nowa wersja podkładu Bourjois jest bardzo sympatyczna. Tusz budzi we mnie mieszane uczucia, ale zobaczymy.
Nie będę prosiła Was o chwalenie się zakupami. Od kilku dni blogosfera żyje prawie wyłącznie zdobyczami z Rossmanna.
*Shatterer to smok z MMORPG Guild Wars 2. Tak, jestem graczem i może kiedyś o tym opowiem :)