Masełko kupiłam, gdy musiałam wymienić wszystkie kosmetyki
do pielęgnacji ust. Opryszczka, szybko pokonana, zostawiłam moje usta w
opłakanym stanie, wysuszone, popękane, z odstającymi skórkami, potrzebowałam
więc czegoś co nawilża i będzie przyjemne w stosowaniu.
Kosmetyki Nivea to, według mnie, solidne średniaki. Nie zrobią
krzywdy, a ich działanie jest co najmniej zadowalające. Żaden nie okazał się
bublem, ale też nie zachwycił. Miałam więc pewność, że masełko jeśli nie
zadziała spektakularnie, to na pewno nawilży i nie zrobi mi krzywdy.
Opakowanie nie jest może zbyt higieniczne, ale metalowa
puszeczka odwołuje się do klasycznego kremu Nivea. Porządnie wykonane, mimo
noszenia w torebce i kieszeni, nie zauważyłam wgnieceń ani zarysowań. Konsystencja
typowa dla tego typu produktów.
Masełko pachnie zabójczo, choć zupełnie nie karmelowo. Mi się
ten zapach kojarzy z ciastem na muffinki. Wąchałam też wersję z orzechami makadamia i, moim zdaniem, nie pachnie tak ładnie. W ciągu trzech dni zrobiło porządek z
suchymi skórkami i nierówną powierzchnią. Co ważne, nie szczypie nawet gdy
stosujemy na ranki. Równie dobrze radzi sobie z nawilżaniem gdy pracuję w
klimatyzowanym pomieszczeniu.
Zużycie z dwóch tygodni widoczne na zdjęciu, ale przez
pierwsze trzy dni smarowałam usta co kilkadziesiąt minut grubą warstwą.
Polecam, oczywiście.
Polecam, oczywiście.
Ja mam malinowy balsam z tej serii. Chciałam karmelowy, ale jak kupowałam, wszystko było wykupione i została tylko samotna, jedna malinka.
OdpowiedzUsuńTyle, że dla mnie to straszny przeciętniak. Wysusza mi usta :(
Ja nie wiem, może moje usta są jakieś burżujsko wymagające, ale większość pomadek i balsamów robi im gorzej niż mają.
o.O
Uwielbiam go!:)
OdpowiedzUsuńJa zamierzam wypróbować wersję malinową. Wszędzie głoszą peany na jego cześć, więc mam nadzieję, że i moje usta polubią to masło.
OdpowiedzUsuńkupiłam koleżance na urodziny wersję z maliną i cudownie pachniała:) chyba dla siebie kupię tę wersję którą pokazujesz:)
OdpowiedzUsuń