Ale nie mogę go używać, z dwóch
powodów. Po pierwsze, krem jest dla mnie zbyt różowy. W miarę
upływu czasu zawarte w nim tlenki żelaza utleniają się i świnkują
mnie coraz bardziej.
Po drugie, brak filtra. Krem BB bez
filtra! Nawet marnego SPF 6 w nim nie ma, nic! Tak, jestem maniaczką,
poza tym mam już swoje lata i nie będę narażać skóry na
dodatkową dawkę promieniowania. Więc albo kupię dodatkowy filtr
do twarzy i będę go używać razem z kremem, albo... kupię inny
krem.
Jestem leniem, po to używam BB, by
rano pomazać twarz jednym specyfikiem i móc wyjść z domu.
Co nie zmienia faktu, że krem YR jest
najlepszym kremem pielegnującym, jaki znalazłam wśród
europejskich BB. Fakt, nie testowałam każdego dostępnego na rynku
i nie mam zamiaru. Dlatego tak strasznie żałuję, że nie okazał się lepszy, bo do ideału całkiem blisko.
Tymczasem mam krem, z którym nie wiem
co zrobić. Wyrzucić żal, na dzień nie mogę go używać, używać
na noc kremu tonującego? Ale po co? Może któraś koleżanka go
adoptuje.
Ja, póki co, kupiłam prawdziwy krem
BB i czekam na niego.
Testowałyście produkt Yves Rocher? Co
o nim myślicie?
z chęcią zobaczyłabym efekt przed i po na skórze ;)
OdpowiedzUsuńŚwinkowe tony zdecydowanie są nie dla mnie. Krem BB bez filtru to dla mnie nowość :P
OdpowiedzUsuń