wtorek, 3 kwietnia 2012

Mój Ci on!


Jakiś czas temu żaliłam się, że nie byłam w stanie znaleźć wycofywanego fioletowego eyelinera Essence. Nawet notkę o tym popełniłam, przepełnioną emocjami.
Byłam w Douglasie parę dni temu i z przyzwyczajenia podeszłam do szafy Essence. Królowały niedobitki kolekcji Circus Circus, albo raczej królował stand, wypełniony powrzucanymi bez ładu i składu kosmetykami. A to kredka, a to cień w kremie, a to fioletowy eyeliner, a to szminki jeszcze w starym opakowaniu...
Wrrróć!
Fioletowy eyeliner.
Tak, napis "nowość" na wycofywanym produkcie. Czy tylko mnie to dziwi?

TEN eyeliner. Leży tam, jak skarb Majów czy Zaginiona Arka.
Ale myślę sobie, nie ze mną te numery Brunner, to pewnie jeden z tych zmacanych i naruszonych. Zwłaszcza, że nie zalepiony. Ale w sumie, co mi szkodzi? Rekonesans, ochroniarze i konsultantki kręcą się w rejonach szaf Clinique i Dior, dobrze. Z nonszalancką miną łapię zakrętkę, wprawny ruch dwóch palców i oto co ukazuje się mym oczom:

Ach, ta dziewicza nieskalana powierzchnia!

Myśl, że pewnie jest stary i wyschnięty na wiór zagłuszyły fanfary. Fioletowy! O powierzchni jak tafla jeziora! Niezmacany! Gdzie jest kasa?!?
Tak oto zostałam właścicielką fioletowego eyelinera Essence. Recenzja będzie za jakiś czas, jak już ochłonę :)

6 komentarzy: