środa, 31 lipca 2013

Szybka wiadomość dla maniaczek kosmetyków z Azji

Otóż na blogu Na wsi w Japonii jest rozdawajka kosmetyczna japońsko- koreańska.
znalezione w odmętach Internetu
one też czekają na wyniki rozdawajki.

poniedziałek, 29 lipca 2013

Nie taka rewolucyjna Nivea

Gdyby ktoś ostatni miesiąc spędził na antypodach i przeoczył kampanię reklamową- Nivea wypuściła ostatnio balsam do ciała pod prysznic. Po umyciu, jeszcze pod prysznicem, należy nasmarować się, spłukać i już.

zdjęcie ze strony nivea.pl
Balsam kupiłam w największe upały, kiedy posmarowanie się czymkolwiek to była męka- wszystko się lepiło, kleiło, nie chciało wchłaniać i tak dalej. Uznałam, że pomysł Nivei wart jest przetestowania.
Użyłam kilka razy i... uznałam, że to bubel. Ładnie pachnie, dobrze się rozprowadza, ale po spłukaniu nie zostawało na skórze nic. Nie było tłustej warstwy, ale skóra nie była nawilżona. Próbowałam różnych metod- nakładałam grubą warstwę, czekałam dłużej, ale poza śliskim dnem wanny nie było efektów.
Aż pewnego dnia w trakcie smarowania się tym cudem, usłyszałam huk. W moim domu huk dobiegający z kuchni o szóstej rano oznacza, że koty przystąpiły do akcji rabunkowej. Spłukałam się zatem byle jak, wytarłam pospiesznie i poleciałam ratować dobytek.
Kiedy wróciłam do łazienki, okazało się, że wcale się nie muszę spłukiwać, balsam wchłonął się, a ja wreszcie doznałam tego obiecanego nawilżenia. Czyli należy się spłukać jedynie pobieżnie.

Balsam, w wersji białej, nie jest super-nawilżaczem, raczej dość przeciętnym balsamem. W sytuacji awaryjnej sprawdza się, można się od razu ubrać, ale na co dzień potrzebuję czegoś bardziej nawilżającego. Szkoda, że nie ma małych butelek, bo na kilkudniowy wyjazd byłby jak znalazł.
Produkt świetnie nawilża także wannę. Co prawda producent pisze o tym na opakowaniu, ale małym drukiem, więc przypomnę – balsam sprawia, że wanna/ brodzik staje się śliska, dlatego po każdym użyciu należy ją wyczyścić. Nivea twierdzi, że wystarczy tylko spłukać, ja, że należy umyć.

Próbowałyście nowości od Nivea? Co sądzicie?

sobota, 27 lipca 2013

Zużyłam i jestem dumna Nivea Aqua Effect żel-krem do mycia twarzy

Polecany do cery suchej i wrażliwej, której nie mam. Kupiony w ramach planu ratunkowego, po tym jak przesuszyłam sobie cerę. Nivea kojarzy mi się z solidnymi kosmetykami, które nie robią krzywdy. Jak się sprawdził? Zapraszam do lektury.
grafika ze strony nivea.pl
Pierwsze użycie było niemal traumatyczne. Produkt ma konsystencję i zapach niebieskiego kremu Nivea (gdzieś opisano go jako subtelny. Nie, nie jest.) Przez chwilę czułam się oblepiona i już żałowałam zakupu, bo na bank mnie zapcha i wysypie.
Nic z tego. Kosmetyk do cery suchej porządnie oczyszcza, nawet w czasie upałów, skóra po użyciu jest przyjemnie miękka, wygląda lepiej. Moim zdaniem, działa lepiej niż podobny produkt L'Oreala. Do intensywności zapachu szybko przywykłam, ale alergicy powinni uważać(L'Oreal jest bezzapachowy, jakby co). Do tej pory nie wiem, po co są różowe drobinki, może dla ozdoby?
Przyczepiłabym się do wydajności, tubkę zużyłam w dwa tygodnie. Zielona wersja starcza na trochę dłużej.
To dobry, solidny produkt, najlepszy ze znanych mi kosmetyków do mycia twarzy Nivei. Szału po pierwszym użyciu i efektu wow nie ma, ale robi co do niego należy. Wiem już co kupić, kiedy zrobię sobie krzywdę w eksperymentatorskim zapale.

A w następnej notce będzie o nowym balsamie Nivea do spłukiwania.  

wtorek, 16 lipca 2013

Bądź wypoczęta, bądź glossy!

prawda, że ładnie?
 Strasznie mi się podoba to turkusowe pudełko. Cieszę się również, że tym razem przesyłka dotarła do mnie naprawdę szybko. Choć i tak zdążyłam już przeczytać na blogach, czego mam się spodziewać.
Oto zawartość:

Tołpa dermo face nawilżający krem-żel pod oczy – jest to pełny produkt. Bardzo mnie cieszy, właśnie miałam się rozglądać za czymś lżejszym do stosowania rano.
Beauty bird Fly high! żel do stóp – kolejny pełnowymiarowy produkt. Również nie pogardzę, zwłaszcza że uwielbiam wszystko co chłodzi. Zl w środku jest błękitny jak woda w basenie. 
Lakier Nails Inc. w kolorze Brook Street – koralowy akcent w błękitnym pudełku. Z chęcią wypróbuję. Miniaturka 4 ml. co oznacza, że nawet mam szansę zużyć ten lakier. 
Artego Aqua plus odżywka nawilżająca – próbka 25ml, którą zostawię na podróże. Pachnie jak balsam do opalania Kolastyny, a ten zapach zawsze kojarzy mi się z wakacjami.
Lierac Initiatic emulsja- próbka 10ml. Ucieszyło mnie bardzo, że trafiło mi się pudełko z tym kosmetykiem. Nie mam nic przeciwko Avonowi, ale kremów nawilżających mam po kokardę, a bardzo jestem ciekawa produktów tej firmy.
Chłodząca maska na oczy od Glossyboxa- nigdy nie miałam takiego gadżetu, więc z chęcią sprawdzę, jak to jest.
Podsumowując, mamy dwa pełnowymiarowe produkty, trzy miniaturki i prezent. Do tego kupon zniżkowy do Empiku na trzecią część trylogii Crossa. Książka trafiła na półki Empiku trzeciego lipca, jest więc świeżutka. Co prawda, nie czytuję romansów spod znaku 50 twarzy Greya, ale doceniam gest. Bon zapewne powędruje w świat.
Według mnie, to udane pudełko, wszystkie produkty z chęcią przetestuję.

Kocia inspekcja bezpieczeństwa. Pudełko okazało się człowiekobezpieczne i zupełnie niejadalne. 

czwartek, 11 lipca 2013

Letni ulubieńcy


Notki z ulubieńcami zazwyczaj pojawiają się na początku miesiąca, zaraz po denkach. Moi to bardziej ulubieńcy na upały niż konkretnego miesiąca. 
Nie wiem jak Wy, ale jako istota zimnolubna temperaturę powyżej 25 stopni znoszę ciężko. Jestem podminowana, a moje moce umysłowe spadają do poziomu pelargonii (pod tym względem jestem bardzo podobna do Detrytusa ze Świata Dysku). W związku z tym, wszystko co orzeźwiające, chłodzące etc. ma u mnie dodatkowego plusa.


Po kolei:
1.       Maseczka Montagne Jeunesse Tea tree face spa. Maseczka świetnie odświeża skórę, zmniejsza widoczność porów i sprawia, że cera wygląda na wypoczętą. Pachnie trochę miętą, trochę ziemią. I cudownie chłodzi. Polecam serdecznie, jednak namawiam do wykonania testu alergicznego przed użyciem.
2.       Masło do ciała TBS o zapachu klementynek. Szybko się wchłania, nie lepi, nie maże, nawilża w sam raz. Zapach długo zostaje na skórze, więc w naprawdę leniwe dni można się obejść bez dodatkowych perfum.

3.       Żel pod prysznic Yves Rocher o zapachu zielonej herbaty. Bardzo lubię wszystkie ziołowe żele z tej serii, przekonałam się nawet do bambusowego.
4.       L’Oreal Caresse. Świetne połączenie szminki z balsamem nawilżającym, podobne do Revlonowych masełek, ale wersja L’Oreala bardziej mi odpowiada. Kolor jest delikatny, ale widoczny, a poprawek można dokonywać nawet bez lustra.


5.       Mgiełki do ciała. Kiedy jest bardzo gorąco, unikam perfum. Za to mgiełki bardzo lubię. Obecnie używam na zmianę dwóch- Bath&Body Works oraz Victoria’s Secret. Zapachowo bardziej podoba mi się wiktoriowa, ale trwałość jest właściwie żadna, wymaga aplikacji niemal co godzinę. B&BW o wiele dłużej utrzymuje się na skórze.

Macie swoich ulubieńców na upały?