wtorek, 27 września 2011

Mozaikowy puder Basic



Jak zapewne pamiętacie, jakiś czas temu miałam okazję dokonać zakupów w Schlekerze. Wyszłam stamtąd z kilkoma kosmetykami Basic, które od tego czasu pilnie testuję. Na pierwszy recenzencki ogień idzie puder mozaikowy.


Jak widać na zdjęciu puder to mieszanin ciemniejszych i jaśniejszych beżowych łatek, z dodatkiem różu. Dostępny jest tylko jeden odcień. Puder nie zawiera żadnych drobinek, co mi bardzo odpowiada (jak chyba każda osoba z tłustą cerą nie ufam produktom rozświetlającym).

Nie jest transparentny, ale prawie, chociaż odcień może niektórym nie pasować. Matowi skórę, natomiast w ogóle nie kryje, nie zamaskuje ani zaczerwienień ani blizn ani „niespodzianek”. Natomiast daje makijażowi ładne, naturalne wykończenie. Z kremami BB współpracował dobrze, nie wiem jak zachowuje się przy podkładach, nie używam.

Puder na mojej twarzy wytrzymuje do trzech godzin, potem konieczne są poprawki, ale producent nie obiecuje mitycznych 8 godzin, więc nie mam zastrzeżeń (jestem cyniczna i nie wierzę w takie obietnice. Co nie przeszkadza mi rozliczać z nich producentów).

Na początku drażnił intensywnym zapachem cukierków, teraz albo zwietrzał albo ja się przywyczaiłam, w każdym razie już go nie wyczuwam.

Opakowanie jakie jest, każdy widzi, nic nadzwyczajnego, aczkolwiek ma charakterystyczny kształt (cienie mają taki sam). Wygodnie się otwiera, przez miesiąc nie porysowało się ani nie popękało, napis nadal jest na miejscu. Z pudru Essence w tych samych warunkach napisy zniknęły w ciągu półtorej tygodnia.  

Jeśli szukacie przyzwoitego a niedrogiego pudru, spróbujcie. Ja wiem, że do niego nie wrócę, nie dlatego że jestem niezadowolona, ale chcę spróbować czegoś innego.

sobota, 24 września 2011

Zastanawiam się

Dlaczego nie ma drogeryjnych kremów do cery tłustej z SPF10+? Wszystkie inne- naczynkowa, sucha, wrażliwa, ba! nawet normalna, takie mają, a cera tłusta musi się zadowolić marną piątką, w porywach 8.
A nie przepraszam, jest jeden. JE-DEN krem oferujący SPF 15. Ale ile można używać jednego kremu?
Czuję się dyskryminowana.
A Wy?

wtorek, 20 września 2011

Zużyłam i jestem z siebie dumna

Bohaterem dzisiejszej recenzji jest Olejek do kąpieli i pod prysznic kawa ze śmietanką firmy Joanna. 

Zdjęcie zrobione przed ostatnim użyciem olejku(tak, to porcja na jeden raz).
W tle moja kolekcja Lusha, 

Kupiłam go tuż przed wyjazdem, gdy poszukiwałam czegoś co ładnie pachnie, nie będzie wielką butlą, starczy mi na tydzień(ale nie musi na dłużej, będzie jedna butelka mniej do dźwigania z powrotem), no i będzie tanie.

Olejek wygrał zapachem, słodkim i kawowym- jest to zapach chemiczny, nie kojarzy mi się z jedzeniem, ale mimo to miły. Nieźle się pieni, dobrze myje, czego chcieć więcej? Producent co prawda coś tam wspomina o nawilżaniu i odżywieniu skóry, ale kto by w to wierzył ;)? Moja skóra nie uwierzyła i zażądała drugiego dania z balsamu.

Olejek wydajnością nie grzeszy, jak każdy produkt do kąpieli Joanny, jest dość rzadki i wodnisty. Nie uznaję tego za wadę, skończył się na tyle szybko, że nie zdążyłam się znudzić. Miałam go wcześniej, wiedziałam co kupuję.

Podumowując:
+ zapach, cena, konsystencja, 
-  mała wydajność, nie spełnia obietnic producenta 
Czy kupię ponownie?
Zapewne na kolejny dłuższy wyjazd. 

Przy okazji robienia zdjęcia odkryłam coś w mojej łazience, co stało się zaczątkiem Projektu. Szczegóły wkrótce.

niedziela, 18 września 2011

Ziaja krem nawilżający matujący 25+



Krem ciężko znaleźć, w każdym razie w Warszawie, ja zamówiłam go przez aptekę Dbam o Zdrowie. Otrzymujemy klasyczny ziajowy słoiczek, taki sam jak w serii Herbika Plant, ale aptecznie biały i zapakowany dodatkowo w kartonik i folię.

Krem ma za zadanie nawilżyć cerę, zmatowić, zmniejszyć widoczność porów i zaskórników, a także zregenerować i wiązać wodę (w końcu to krem dla osób już posuniętych w latach;)). Zawiera skrobię kukurydzianą, polisacharydy, oligopeptydy, kwas hialuronowy oraz organiczne filtry UVA/UVB (ale ta ochrona to trochę śmiech na sali. SPF 6? Doprawdy? Ale lepszy rydz niż nic).
Dla mnie kremy Ziaji są zawsze ciężkie i treściwe, niekiedy aż za bardzo. 25+ jest określany jako lekki, współpracuje nam się zatem nieźle. Krem rozprowadza się łatwo, szybko wchłania i rzeczywiście matowi. Nie na długo, około trzech godzin, ale zauważyłam, że skóra mniej się przetłuszcza i nie potrzebuję aż tyle pudru. Nawilża naprawdę porządnie, nawet dzień w klimatyzowanym biurze nie robi z mojej skóry wiórka.

Zdziwił mnie jego zapach- przyjemny, najpierw jakby bez, potem pudrowy, ale bardzo mocny. Nawet kilkanaście minut później jeszcze go czułam!(choć dopiero gdy TŻ zapytał czym pachnę uświadomiłam sobie co za aromat czuję. Wcześniej zachodziłam w głowę, co to za słodycze i gdzie są;) ). Chyba nie miałam nigdy tak mocno naperfumowanego kemu do twarzy. Mnie nie drażni, ale nie polecam kremu osobom wrażliwym na zapachy.

Podsumowując, porządny produkt, myślę że zostanie ze mną na dłużej, chyba że nie wytrzymam zapachu. Moja skóra go lubi, zauważyłam nawet, że zaskórniki są jakby mniejsze.

+nawilżanie
+efekt matowej skóry
+SPF
+cena (9,99)
+nakładanie


- dostępność
- zapach
- niski SPF


sobota, 17 września 2011

Notka o lekkim zabarwieniu erotycznym ;)

Teatrzyk Zielony Balonik ma zaszczyt przedstawić uroczą osóbkę, prosto ze Zjednoczonego Królestwa. Przed Państwem Sex Bomb firmy Lush.

Zdjęcie ze strony phoenix.lush.co.uk

Przyznaję byłam podekscytowana, gdy w moje ręce trafiła charakterystyczna żółta torebeczka. Lush to kultowa firma, każda szanująca się guru na YT ma w swej filmografii recenzję choć jednego produktu tej firmy.


Szybko uwińmy się z suchymi faktami: kula pachnie jaśminem, ylang ylang oraz piżmem(syntetyczne, żadne zwierzątko nie umarło dla przyjemności mej kąpieli),zawiera też mleko sojowe. Producent obiecuje, że w kąpieli poczujemy się jak Kleopatra.

A oto jak panna Sex Bomb prezentowała się mojej skromnej łazience:



Kula jest duża, ciężka i pięknie pachnie. Nie kruszy się, nie roztapia pod wpływem ciepła dłoni, cierpliwie czeka, aż wrzucimy ją do wanny, a wtedy... Żadna kula nie rozpuszczała się tak energicznie, ach te bąbelki, cichy syk, ten róż! Obserwowałam zafascynowana. Polecam złapać kulę i trzymać tuż pod powierzchnią, wtedy można obserwować rozwijającą się różę.

Sex Bomb nie uznaje półśrodków- mimo że mam dużą wannę, woda była intensywnie różowa, pięknie pachniała. Zapach utrzymywał się przez całą kąpiel, intensywny, ale nie drażniący- sądzę jednak że to kwestia gustu i jeśli ktoś nie lubi ylang ylang to będzie cierpiał katusze. Po wyjściu z wanny nie musiałam używać balsamu, a jeszcze rano w łazience unosił się subtelny zapach. Prawdę mówiąc, żal mi go było przykrywać perfumami. 

Sex Bomb idealnie nadaje się do luksusowej kąpieli, takiej filmowej, z kieliszkiem szampana i książką(lub przystojnym współkąpiącym;)). Zawróciła mi w głowie i skradła serce, w porówaniu z nią zwykłe kule  do kąpieli są takie mdłe!

wtorek, 13 września 2011

Clean&Clear Morning Energy

Teatrzyk Zielony Balonik przedstawia Clean&Clear Morning Energy Rozświetlający Żel Peelingujący z ekstraktem z cytryny i papai



Nie wiem jak Wy, Drogie Czytelniczki, ale ja lubię kiedy kosmetyki są „jakieś”. Niech mnie zachwycają albo wywołują wstręt, rozczulają słodkim opakowaniem, uwodzą konsystencją, albo nawet przepełniają dreszczem zgrozy, ale niech nie będą nijakie! Nijakość jest jak film bez pomysłu- obejrzeć można, ale po dwóch tygodniach ciężko sobie przypomnieć tytuł.

Clean&Clear to właśnie taki nijaki średniak. Ma przyjemną złotawą barwę, nieco chemiczny, ale sympatyczny zapach. W składzie królują SLS, ukochane przez wszystkich parabeny też mają swój udział, ale ekstrakty z cytryny i papai znajdują się wysoko w składzie. Drobinki peelingujące są, jak we wszystkich produktach tej firmy, bardzo duże, mam wrażenie, że bardziej masują mi skórę, niż złuszczają i oczyszczają. 
Żel jest dość wodnisty, dzięki czemu niezbyt wydajny. Zdjęcie robiłam tydzien temu, teraz w tubce są resztki na dwa, może trzy użycia. 
Obiecanego rozświetlenia nie zauważyłam. Energii dodaje przede wszystkim zapach, faktycznie rano przyjemnie się żelu używa. Nie wysusza, nie usuwa resztek makijażu (specjalnie sprawdzałam!), ot myje i tyle.
 
Podsumowując, tego numeru więcej w Teatrzyku Zielony Balonik nie zagramy, mamy dużo większe wymagania względem towarzyszy codzienności.

+ zapach
+ kolor
+ nie uczula
+ dostepność
- brak efektu rozświetlenia
- kiepsko ściera
- wydajność 

piątek, 9 września 2011

Rilanja Care maseczki do twarzy



Jako, że mój aparat odmówił posłuszeństwa i nie mogę zrobić zdjęć nowych nabytków, dziś w Teatrzyku komediodramat „ Dwie maseczki, jedna katastrofa” pióra Rilanja Care.
Maseczki nabyłam podczas nalotu na Schlekera, wybrałam taką do cery suchej i wrażliwej, oraz do wszystkich typów cery, zakładając, że jakby co, krzywdy mi nie zrobią.
Część komediowa:
Maseczka oczyszczająca ma postać wściekle pomarańczowego żelu, który po początkowym udawaniu, że pachnie owocami, ujawnia swą prawdziwą ostro chemiczną naturę. Maseczka nawilżająca z awokado i aloe vera jest, o dziwo, bladoniebieskim kremem, właściwie bezzapachowym. Obie zapakowane w wygodne saszetki, które zawierają aptekarską ilość produktu, z trudem pokryłam całą twarz.
W związku z cienką warstwą, zdejmowanie pomarańczowej było dość ciężkie. . Po kwadransie niektóre partie nadal były mokre i zamiast ściągnąć jednym ruchem całość, musiałam uciec się do zmycia maseczki wodą. Tu już komedia przechodzi w dramat, bo relaksacyjne działanie kosmetyku diabli wzięli i powieźli. Z nawilżającą miałam podobny problem, nie chciała się odczepić.
Zaraz po zdjęciu miałam lekko zaczerwienioną skórę, ale po użyciu kremu nawilżającego wszystko wróciło do normy. Sądzę jednak, że dla osób o wrażliwej skóry użycie może się skończyć dużo gorzej. Poza tym, nie zauważyłam zmian- skóra nie wygląda lepiej. Nie wygląda też gorzej, ale maseczka nie powinna działać zgodnie z przysięgą Hipokratesa.
Niebieska dodała sprawie posmaku thrillera, wieczorem wszystko było jak najbardziej w porządku, skóra może nie była rozpieszczona, ale też nie wyglądała tragicznie. I tak poszłam spać, a pod osłoną ciemności maseczka pracowała. Rano znalazłam na twarzy trzy większe niespodzianki i piękne skupisko zaskórników koło ust.
Nie polecam zatem tych maseczek, ale nie skreślam całej serii. Przy najbliższej wizycie w Schlekerze zaopatrzę się w kolejne i zobaczymy.
Podsumowanie:
+ przystępna cena
- dostępność (tylko Schleker)
- działanie
- nieprzyjemny zapach

czwartek, 8 września 2011

Tagnięta ;)

Zasady:
1. Napisz kto przekazał Ci nagrodę, podaj linka;
2. Napisz 7 rzeczy o sobie;
3. Odpowiedz na poniższe pytania;
4. Przekaż nagrodę 10 innym blogom.

Zostałam otagowana przez
za co bardzo dziękuję :)

7 faktów o Mnie 
1 Jestem urodzonym molem książkom. Czytam wszędzie i zawsze mam przy sobie książkę. Nawet jeśli wiem, że nie będę miała okazji do niej zajrzeć.
2 W mojej torebce można znaleźć wszystko, aż mnie to zaskakuje. A. twierdzi, że znajduje się w niej alternatywny wymiar.
3 Nie jestem informatykiem, ale jestem w stanie poradzić sobie z większością typowych problemów. Powiedzmy, że jestem uświadomionym użytkownikiem.
4 Jestem też świadomą stanikomaniaczką i staram się zarażać innych. Owszem, nie kupię sobie już nigdy stanika w sieciówce, ale za to zakupy wreszcie sprawiają mi przyjemność.
5 Wolę słuchać ludzi niż mówić.
6 Chciałabym na jeden dzień przenieść się do Londynu w roku 1893 i poznać Oscara Wilde'a.
7 Najbardziej lubię „jednozapachowe” perfumy, typu Yves Rocher Zielona Herbata. Paradoksalnie, bardzo podoba mi się też Addict Diora.

Pytania i odpowiedzi:
Twój ulubiony kolor? Filetowy i czarny
Ulubiona piosenka? Piosenka o Jeżu ;). A poważnie, November Rain Gunsów i I want it all QueenNazwa ukochanego deseru? Eklerka
Co Cię najbardziej wkurza? GłupotaGdy jest Ci smutno? Parzę herbatę, wyciągam czekoladę i zaczynam czytać
Ulubione zwierzę? Kot
Czarny czy biały? Czarny
Twój największy lęk? Najbardziej boję się jazdy windą
Twoja najlepsza cecha? Inteligencja
Codzienna postawa? Garfieldizm stosowany
Czym jest perfekcja? Celem, do którego należy dążyć, ale nie obsesyjnie
Grzeszna przyjemność? Czekolada, seriale

środa, 7 września 2011

Alterra Łagodny szampon Migdały i Jojoba



To ostatnia recenzja Alterry na jakiś czas, obiecuję :).
Szampon kupiłam razem z chusteczkami, chciałam spróbować szamponu bez silikonów i olejów mineralnych. Na resztę przechwałek producenta nie zwróciłam uwagi, choć zapewne wiele osób ucieszy znaczek vegan na butelce(nie jestem anty, po prostu nie zwracam uwagi na takie rzeczy w szamponach).
Szampon pachnie... tak jak chusteczki i peeling, ale o frapującym zapachu tej serii już pisałam. Ma galaretowatą konsystencję, na początku nie wiedziałam ile go wylewać na dłoń, ale szybko doszłam do tego metodą prób i błędów.
Na początku nie byłam z niego zbyt zadowolona- włosy były czyste, ale oklapnięte, zwisały dość smętnie. Producent zapewnia, że migdały i jojoba otworzą na naszych włosach film ochronny, podejrzewam, że to jego sprawka. Mam cienkie, choć gęste, włosy, objętość to jeden z moich priorytetów, byłam więc bardzo niezadowolona. Pod koniec butelki zauważyłam, że jakby mniej się przetłuszczają, ładniej błyszczą, widać nie taki ten film straszny. Skóra głowy też odpoczęła.
Podsumowując, Migdały&Jojoba to dobry szampon, za rozsądną cenę. Nie zachwycił mnie, nie kupię drugiej butelki na razie, ale wiem, że w razie czego jest na półce w każdym Rossmannie.
A jakie Wy macie doświadczenia z Alterrą?

wtorek, 6 września 2011

Ulubieńcy sierpnia

zdecydowanie przesadziłam z ilością rozmycia na tym zdjęciu



Kolejny post bez którego żaden blog nie jest kompletny- ulubieńcy danego miesiąca. Troszkę spóźnieni, to prawda, ale lepiej późno niż wcale. Żeby nie przedłużać:
Kosmetyki Essence:
- błyszczyk On Your Gracile Tiptoe z limitki Ballerina Backstage.. Pierwszy błyszczyk od lat, którego mam ochotę używać. Na zdjęciu wyszedł strasznie pomarańczowo, w opakowaniu to koral ze srebrnymi drobinkami, na ustach właściwie znika- zostawia tylko błysk i troszkę koloru. Dokładnie tak jak lubię.
- lipstain Your Pink Is On Fire z limitki You Rock. Opakowanie naprawdę nieźle oddaje kolor, to ciemna malina. Na ustach intensywny, ale nie sztuczny. Testowana w warunkach ekstremalnych- wesele, ponad 30 stopni- trzymała się przyzwoicie, nie brudziła naczyń, całkiem ładnie schodziła. Według mnie, jest lepsza od lip Stain Astora.
- Puder matujący- odcień transluscent- jedyny produkt ze stałej kolekcji, jaki posiadam. Służył mi długo, po czym poległ w dniu wesela. Co ciekawe, opakowanie zniosło upadek z pralki bez uszczerbku, natomiast puder rozpadł się w drobny mak. Dobrze matował, nie zmieniał koloru skóry, ani na skórze. Trwałość przyzwoita- ok.4 godzin.
- Potrójne cienie do powiek Manhattan- używałam ich niemal każdego dnia, świetne do wykonania codziennego makijażu. Nawet po całym dniu nie zbierały się w załamaniach, jedynie blakły.
- Żel pod prysznic z Biedronki- z osławionej już kolekcji kosmetycznej Be Beauty. Zwykły, dość gęsty żel pod prysznic.  Bardzo dobrze się pieni, ma przyjemny kolor i miły, choć słaby zapach morza. Nie wysusza skóry. Nie nawilża, ale od tego mam balsamy i masła.
- Masło do ciała TBS- z mniej znanej serii Calm Sleep.  Pachnie dziwnie, trochę lawendą, trochę rumiankiem, a trochę ziołami, zapach strasznie długo utrzymuje się na skórze, przesiąka nim też pościel i ubrania. Ma lżejszą konsystencję niż owocowe masła, ale nawilża równie dobrze, podobnie wolno się wchłania.

niedziela, 4 września 2011

Chusteczki do demakijażu Alterra

Jak widać, moje opakowanie jest już nieco sfatygowane, Mimo to zamknięcie działa bez zarzutu. 


Jako że zużyłam już pół opakowania, wyrobiłam sobie na ich temat opinię. A że net cierpliwy, nawet się nią podzielę. Ale najpierw producent:

Alterra nawilżane chusteczki oczyszczające ALOE VERA, do skóry suchej i wrażliwej, 25szt. Rozświetlające i odświeżające oczyszczenie.

Od razu się przyznam, mam cerę mieszaną i mało wrażliwą. Być może dlatego, nie wszystkie obietnice producenta się spełniły. Ale po kolei:
Opakowanie jest wygodne- poręczny rozmiar, dobre zamknięcie, które zapobiega wysychaniu. Klej, mimo codziennego otwierania, nadal trzyma mocno.
Chusteczki rzeczywiście są bardzo mocno nasączone płynem i zmywanie nimi makijażu jest łatwe i przyjemne, również ze względu na rozmiar- chusteczki są duże i grube, nie rwą się, nie wyślizgują z rąk. Wiem, że mogą wywoływać alergię, ale u mnie obyło się bez niespodzianek.
Natomiast zupełnie nie dały sobie rady z tuszem do rzęs, skończyło się klasyczną pandą, a nie używam wodoodpornych maskar. Szkoda, kupiłam je żeby wieczorem nie kłopotać się mleczkiem i czymś do oczu, tylko zmyć wszystko kilkoma ruchami. Nic z tego.
Przyznaję, że nie zauważyłam rozświetlenia, ale może to kwestia typu cery. Po użyciu chusteczek skóra była nawilżona i odświeżona, choć ja i tak używam potem żelu do twarzy.

Subtelny zapach rozpieści Twoje zmysły”.

Zapach to najdziwniejsza rzecz w linii Alterra. Kosmetyki są bowiem ekologiczne, mają nie zawierać sztucznych substancji zapachowych. Dlaczego zatem wszystkie pachną tak samo? Peeling żurawinowy, chusteczki aloesowe i szampon migdałowy, powinny pachnieć roślinami, z których je wyprodukowano, czyż nie? A może to tylko mój nos? Co sądzicie o zapachach serii Alterra?

Polecam, bo mimo wad, są to najlepsze chusteczki, jakich używałam. Odpowiada mi ich wielkość i stopień nasączenia, są przyjemne w dotyku i trwałe. Ale nadal szukam produktu, który pozwoli mi przyspieszyć wieczorną toaletę. 

sobota, 3 września 2011

Mój pierwszy haul





W dzisiejszym odcinku, mój pierwszy haul, ze Schlekera w dodatku. Wykorzystałam pobyt w innym mieście, gdzie drogeria tej sieci istnieje. A także to, że ktoś nieopatrznie zrzucił mój puder na ziemię i potrzebowałam szybko kupić zastępcę. Interesowały mnie ich kosmetyki pielęgnacyjne oraz kolorówka z marki Basic.


Z serii Rilanja Care wybrałam dwie maseczki(jakoś nie mam odwagi kupić żelu do mycia twarzy czy kremu spod szyldu drogerii). Oczyszczającą peel-off do każdego rodzaju skóry i z awokado i aloesem do cery wrażliwej i suchej. Każde opakowanie to dwie saszetki.


Puder mozaikowy Basic- Kombinacja jaśniejszych i ciemniejszych beżowych łatek z dodatkiem różu daje fajny naturalny efekt, choć nie jest to puder transparentny. Pachnie słodko, jakby cukierkami. Zapach przenosi się na skórę, ale po kilku minutach wietrzeje. Mimo to mi przeszkadza.
Podwójne cienie do powiek Basic- oznaczone numerkiem 02. Szukałam ładnego różu i szarości, a te i w pudełku i na palcu wyglądają przyzwoicie. Choć tak samo było z poczwórnymi cieniami z Essence, które okazały się niewypałem. Zobaczymy.


Na koniec lakier do paznokci- nudziarz, ale ja tylko takie lakiery kupuję. Używam ich zresztą od przypadku do przypadku, najczęściej wyrzucam niemal pełne buteleczki. Może przy tym nauczę się systematyczności.

Jako, że na pewno jeszcze do Schlekera wrócę, mam pytanie: jakie kosmetyki tej sieci warto kupić a które omijać? 

Kosmetyki w pracy


Oto mój aktualny zapas trzymanych w pracy kosmetyków. Nie noszę ich w torebce, bo zapewne zapomniałabym przełożyć w chwili zmiany. Poza tym jednak swoje ważą. Wybczcie jakość zdjęcia, mój telefon nie radzi sobie najlepiej z robieniem zdjęć.

Kremy do rąk to podstawa w klimatyzowanym biurze, zwłaszcza gdy na dworze zimno/gorąco. Neutrogeny używałam zimą w czasie siarczystych mrozów, prawdziwy cudotwórca. Producent chwali się na opakowaniu wydajnością, tubka 50ml ma starczyć na 200 zastosowań. Nie sprawdzałam czy to prawda, ale przez trzy miesiące zużyłam mniej niż połowę tubki. A przy tym krem nie zostawia tłustej warstwy na skórze, błyskawicznie się wchłania i naprawdę przynosi ulgę.  Nie ma zapachu.
Ziajki używam, gdy moja skóra potrzebuje pomocy, ale sytuacja nie jest dramatyczna. Uwielbiam jej zapach, zresztą lubię wszystkie kremy do rąk tej firmy(poza oliwkowym) i często je zmieniam. Wchłania się szybko, skóra po zastosowaniu jest miękka i pięknie pachnie. Nie mam zmarszczek na dłoniach, więc nie mogę ocenić, czy krem na to pomaga
Mgiełka do ciała Avon- kupiłam ją w zeszłym roku, nie wiem czy nadal jest dostępna. Używam jej do szybkiego odświeżenia. Pachnie ładnie, niezbyt słodko, alkohol czuć dopiero pod koniec. Zapach nie utrzymuje się zbyt długo na skórze, ale nie oczekiwałam tego .  Nie kupię jej ponownie, ale zużyję bez przykrości.
Poza tym, zawsze mam przy sobie balsam do ust w sztyfcie, ale opakowanie jest w strasznym stanie. Zerwałam naklejkę, więc nie wiem nawet co to za zwierz.
Czy macie kosmetyki, których używacie tylko w pracy?