Pisząc recenzję olejku Joanny, zastanowiłam się, ile ja w sumie posiadam rzeczy do kąpieli. Wyciągnęłam wszystko, ustawiłam ładnie na pralce i szczęka mi lekko opadła.
Aż tyle?!
Natychmiast porzuciłam pomysł kupienia nowego płynu do kąpieli, za to szybko opracowałam plan, zwany roboczo Łazienka Project. Polega on na zużyciu tego wszystkiego, a dopiero potem zakupieniu nowych kąpieloumilaczy.
Czyż nie jest genialny w swej prostocie?
A żeby się przypilnować, będę na blogu informować co im się udało zużyć. Bo chęci to ja mam wiele i dobrych, ale w piekle pewnie jest już skwer wybrukowany dzięki mym staraniom.
Na pierwszy ogień idą produkty Lush- nie dlatego, że uważam je za najlepsze, ale mają najkrótszy termin przydatności do spoży... użycia, tak. No i przydałoby się wreszcie wykończyć świąteczną kolekcję TBS.
A oto nasi bohaterowie:
Zdaję sobie sprawę, że w porównaniu z niektórymi, moja kolekcja jest wręcz minimalistyczna. Ale dla mnie jest tego za dużo, nie lubię bałaganu, setek kurzących się butelek i buteleczek. Poza tym, idą święta, tradycyjnie dostanę nowe kosmetyki, warto zrobić miejsce.
ja niestety jestem posiadaczką tylko prysznica, ale marzy mi się wielka wanna i wylegiwanie się w niej w pianie <3 :) a to dopiero za kilka lat :( pozdrawiam i zapraszam do mnie do obserwacji:)
OdpowiedzUsuńNie mogę zużyć tych diabelnych mydeł Lusha, mam jeszcze wielkie kawałki świątecznych i chyba będą jak znalazł na te święta :) No cóż, i tak jest lepiej niż w kwestii makijażu, tutaj wszystko zużywa się jeszcze wolniej... W każdym razie, powodzenia! x
OdpowiedzUsuńJa chyba cztery miesiące "męczyłam" się z galaretką pod prysznic, a miałam małe opakowanie! Dziękuję :)
OdpowiedzUsuńZostałaś otagowana na moim blogu http://blizniaczki09.blogspot.com/2011/10/tag-tell-me-about-yourself-award.html#comments Zapraszam do zabawy :)
OdpowiedzUsuń