Poznajecie mojego superbohatera.
Oto Effaclar K z firmy La Roche-Posay, zwnay też Pogromcą Niespodzianek. Według producenta jest to lekki krem nawilżająco-matujący, świetny na wszelkie niespodzianki i idealny pod makijaż.
Produkt rzeczywiście jest lekki, łatwo się rozsmarowuje i szybko wchłania. Niemiłosiernie jednak wysusza skórę, sądzę, że jest przeznaczony do cer bardziej problematycznych niż moja. Być może gdybym była nastolatką, byłby odpowiedni. Pachnie... aptecznie?
Używam go zatem punktowo, na wszelki pryszcze, zaskórniki i inne paskudy, zazwyczaj na noc. Spisuje się fenomenalnie! Rano krostki są dużo mniejsze, albo w ogóle ich nie ma, daje radę nawet tym bolesnym podskórnym wredotom, stają się mniej bolesne i dużo mniejsze.
Wiele razy uratował moją twarz przed wielkim wyjściem (nie wiem jak Wam, ale ja najgorsze wypryski mam wtedy, kiedy muszę jak najlepiej wyglądać). Nawet jeśli nie rozwiązał problemu zupełnie, to sprawił, że nie wyglądałam jak czarownica.
Widać, jak każdy superbohater, zajmuje się tylko sytuacjami kryzysowymi, codzienne drobne niedogodności go nie interesują.
Zauważyłam, że nieco przyspiesza gojenie się blizn, ale ich nie rozjaśnia.
Macie takiego bohatera?
Oj, wiele w moich pudłach z kosmetykami bohaterów. Acnefan, krem ochronny Bambino, krem Isana z mocznikiem... Długo by można wymieniać :)
OdpowiedzUsuńhmm.. ja nie mam takiego bohatera. mialam kiedys ten krem co opisujesz. sprawdzal sie tak sobie. wiem ze on ma duzo zwolennik ale tez lubi wysypywac lub za nadto przesusza. ale na punktowo na pewno to dobry pomysl.
OdpowiedzUsuńnie znam twojego herosa, ja używam rollonu z eveline. cudów raczej nie czyni, ale podskórne gejzery potrafi zebrać do kupy w jedną noc. dla mnie bomba :) następnego dnia tylko szybkie pozbycie się problemu, kolejna aplikacja i po kłopocie.
OdpowiedzUsuń